Logo Centrum Wspierania Rad Pracowników

Ćwierć wieku z samorządem - blaski i cienie

Uwaga! To jest archiwalna aktualność przeniesiona ze starej strony – mogą występować techniczne problemy w sposobie wyświetlania treści

We wrześniu br. minęła 25. rocznica uchwalenia ustawy o samorządzie załogi przedsiębiorstwa, czyli o możliwościach i zasadach udziału pracowników we współzarządzaniu zakładami pracy. Minęła prawie bez echa, jak niemal wszystkie rocznice wydarzeń, które - choć związane z tradycją pierwszej „Solidarności” - nie są na rękę dzisiejszemu establishmentowi i stróżom-beneficjentom obecnego systemu gospodarczego. Jedyną próbą odświeżenia pamięci o owym doniosłym akcie była rocznicowa konferencja, zorganizowana 25 września na terenie FSO w Warszawie przez Stowarzyszenie Działaczy Samorządu Pracowniczego (SDSP), przy współpracy Stowarzyszenia Krzewienia Edukacji Finansowej.

Wspomnianą ustawę uchwalił PRL-owski Sejm na fali erupcji „Solidarności”. Samorządność pracownicza była jednym z głównych elementów tego ruchu, choć dziś rzadko się o tym wspomina. Robotnicy, którzy zbuntowali się przeciw „komunie”, nie byli ani wichrzycielami, ani też niepodległościowymi herosami. Oprócz oburzenia na ówczesną władzę i zamiaru zmiany ustroju, przyświecały im cele bardziej przyziemne i konkretne, tj. kontrola procesu produkcji, w którym brali udział, a także chęć współdecydowania o swoim miejscu pracy, pragnienie upodmiotowienia pracowników najemnych. Takie postulaty i ideały bliskie były także sporej części „solidarnościowej” elity, w tym i takim osobom, które po roku 1989 jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamieniły się w apologetów „świętej” własności prywatnej i orędowników ultraliberalizmu. Pod presją ówczesnych dążeń samorządnościowych ugiął się PRL-owski Sejm, a posłowie PZPR zbuntowali się przeciwko zaleceniom Biura Politycznego i przegłosowali takie zapisy ustawy, jakich domagała się właśnie strona opozycyjna.

Z okazji 25. rocznicy tamtego wydarzenia SDSP zorganizowało konferencję pn. „Współzarządzanie jako element ekonomii społecznej (Samorząd pracowniczy: bilans 25-lecia)”. Stowarzyszenie powstało na bazie grupy nieformalnej, działającej w drugiej połowie lat 80., kiedy to po zdelegalizowaniu NSZZ „Solidarność” samorządy stały się jedyną dostępną formą niezależnych działań robotników w zakładach pracy. Po oficjalnym zarejestrowaniu w roku 1988, SDSP z różnym natężeniem działań funkcjonuje do dziś. Na jego zaproszenie zjawili się w Sali Konferencyjnej Zespołu Szkół Zawodowych Fabryki Samochodów Osobowych SA ludzie, którzy wspierali ideę samorządności pracowniczej - dawni i obecni działacze Stowarzyszenia, przedstawiciele rad pracowniczych, naukowcy. Jako zwolennicy idei samorządności robotniczej byliśmy tam także my - trzyosobowa reprezentacja „Obywatela” i Instytutu Spraw Obywatelskich.

Zebranych gości przywitał Bogusław Kaczmarek, wieloletni działacz i obecny Prezes Zarządu Głównego SDSP. Po nim głos zabrał Wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra, który objął nad imprezą honorowy patronat - nie bez powodu, gdyż był przed laty aktywnym działaczem na rzecz samorządu pracowniczego - i dokonał oficjalnego otwarcia konferencji. W dość osobistej wypowiedzi Wicemarszałek wspomniał dawne działania, stwierdził m.in., że była to dla niego wielka i wartościowa szkoła życia, zachęcił także zebranych do intensyfikacji działań na rzecz upodmiotowienia pracowników.

Następnie rozpoczęła się pierwsza z dwóch oficjalnych części konferencji, poświęcona roli rad pracowniczych w procesie transformacji ustrojowej w Polsce. Prowadzący dyskusję Andrzej Wieczorek, działacz SDSP i były „aktywista” samorządu pracowniczego w nieistniejących już dziś Warszawskich Zakładach Telewizyjnych, opowiedział o tym, co działo się w okresie przed rokiem 1989. Akcentował prężną działalność samorządu w drugiej połowie lat 80., zwłaszcza jego funkcje kontrolne, skutkujące wykryciem wielu nieprawidłowości i błędów w postępowaniu kierownictwa firmy, a także „wyłapaniem” rozwiązań płacowych niekorzystnych dla pracowników. Oczywiście nie odbywało się to w atmosferze przyzwolenia - działacze samorządowi byli w różnoraki sposób szykanowani przez kierownictwo firmy. Podkreślił także wysoką jakość działań samorządu, zwracając uwagę, że - wbrew wielu elitarnym mitom - działo się to w sytuacji, gdy na 24 członków rady pracowniczej w WZT, jedynie dwie osoby miały wyższe wykształcenie. A. Wieczorek wspomniał również, iż delegaci SDSP brali udział w obradach „okrągłego stołu” jako osobny podmiot po stronie „solidarnościowej”.

Następnie głos zabrał Mieczysław Groszek, były działacz SDSP, po roku 1989 wiceprezes Banku Własności Pracowniczej, obecnie stojący niejako po drugiej tronie barykady, pełniąc funkcję prezesa spółki BRE Leasing. Przypomniał on, że w łonie inicjatyw samorządowych współistniały dwie tendencje. Pierwszą była ta, która domagała się upodmiotowienia załogi i stawiała na udział pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Druga natomiast akcentowała kwestię własności pracowniczej, czyli partycypowania robotników w majątku firmy, poprzez posiadanie części jej akcji. W okresie transformacji proces przekazywania 10-15% akcji prywatyzowanych zakładów ich pracownikom był efektem m.in. nacisków działaczy SDSP. M. Groszek ocenił takie rozwiązanie jako hybrydowe - z racji specyficznego momentu wprowadzane było ono w sposób nieprzemyślany i chaotyczny. Krytycznie ocenił politykę państwa, którego organy nie prowadziły akcji edukacyjno-informacyjnej wśród załóg prywatyzowanych przedsiębiorstw. Poskutkowało to tym, że pracownicy szybko sprzedali otrzymane akcje, nie wiedząc jak przy ich pomocy wpływać na kierunek rozwoju firm, tak by ich polityka odzwierciedlała także interesy załóg. Osobną kwestią było tworzenie spółek pracowniczych, gdzie zatrudnieni posiadali większościowy pakiet akcji. W ocenie M. Groszka, podstawowym problemem był niewielki kapitał takich firm, co przekładało się na skromne możliwości inwestycji rozwojowych oraz małą zdolność kredytową. Tu również polityka państwa była niespójna. Powołany Bank Własności Pracowniczej dysponował niewielkimi środkami kredytowymi, zaś potrzeby ze strony przedsiębiorstw były duże, gdyż wiele z nich znajdowało się w złej kondycji. Bank, chcąc przetrwać, musiał w wielu przypadkach odmawiać pożyczek spółkom pracowniczym, co poskutkowało ich upadkiem oraz odejściem BWP od realizacji misji, której miał służyć. Wiele spółek pracowniczych z kolei, z uwagi na słabe możliwości rozwoju, popadło w zadłużenie, a w następnej kolejności zostały wykupione przez inwestora zewnętrznego lub akcje pracowników przejął management tych firm. M. Groszek zwrócił jednak uwagę, że porażce planu „polskiego ESOP” (własność pracownicza na wzór amerykański), czyli kapitałowej prywatyzacji z aktywnym udziałem pracowników, towarzyszył niemały sukces tzw. leasingu pracowniczego, dzierżawy firmy przez spółkę pracowniczą. Ta ostatnia forma okazała się efektywną metodą prywatyzacji i choć przejęcie kontroli kapitałowej nad spółkami przez kierownictwa firm było od początku do przewidzenia, to główną zaletą tej metody prywatyzacji był brak konfliktów społecznych oraz przejrzystość (obyło się niemal zupełnie bez „przekrętów”).

Kolejnym mówcą był Jan Sidorowicz, były szef NSZZ „Solidarność” w Polkolorze Piaseczno, później dyrektor tego przedsiębiorstwa, a dziś prezes Orbis Transport. Jeszcze bardziej krytycznie niż przedmówca ocenił on proceder przekazywania większościowych pakietów akcji pracownikom w procesie transformacji ustrojowej. Uznał, że było to mydlenie oczu opinii publicznej, gdyż brak wsparcia ze stron państwa, niejasne reguły, a także niewielki kapitał spółek pracowniczych sprawiły, iż większość takich firm szybko została przejęta przez inwestorów zewnętrznych.

Ryszard Bugaj, wychodząc od polemiki z niektórymi, nieskrywanie liberalnymi opiniami M. Groszka i J. Sidorowicza, zaakcentował ogólny problem samowoli pracodawców nie tylko w kwestii prac pracowniczych, ale także decydowania o losach przedsiębiorstw. Mówił, że problemem Polski jest brak nadzoru właścicielskiego nad firmami. Z racji tego, że spora część gospodarki znajduje się w rękach kapitału zagranicznego, dzieje się niejednokrotnie tak, iż interesy tutejszych, lokalnych filii są poświęcane na rzecz interesów central takich koncernów. R. Bugaj wskazał też na problem słabości związków zawodowych. Brak lub niewielka siła tej formy zrzeszania się i obrony interesów skutkuje ogólną trudną sytuacją pracowników. Ich słabość przekłada się natomiast na słabość inicjatyw spod znaku samorządu pracowniczego. To smutne - stwierdził były lider Unii Pracy - że dopiero dyrektywa Unii Europejskiej wymusiła na Polsce przyjęcie, niedoskonałej niestety, ustawy o tworzeniu rad pracowników, będących szczątkową formą samorządu pracowniczego. Z racji ogólnej sytuacji (znaczna dysproporcja sił między zatrudnionymi a pracodawcami) oraz wad nowych regulacji ustawowych, zdaniem tego mówcy należy zabiegać o lepsze warunki dla rozwoju samorządu, gdyż w obliczu słabości związków zawodowych to on może przejąć choć część ich funkcji i zapewnić lepszą ochronę pracowników.

Prowadzący dyskusję Andrzej Wieczorek zwrócił uwagę na nie tyle indolencję, lecz wręcz torpedowanie przez organy państwa inicjatyw autorstwa samorządu pracowniczego w okresie transformacji ustrojowej. Podał przykład Warszawskich Zakładów Telewizyjnych, które po roku 1989 zaczęły podupadać. Samorząd pracowniczy pozyskał wówczas potencjalnego inwestora - firmę Hitachi, która gwarantowała dopływ gotówki, nowe technologie, inwestycje i utrzymanie zatrudnienia. Organy decyzyjne nie zezwoliły na taką transakcję i wkrótce zakłady upadły...

Wicemarszałek Putra stwierdził - dość rewolucyjnie, zważywszy, że jest senatorem z ramienia PiS - iż pozycja pracowników najemnych jest w dzisiejszej Polsce gorsza niż przed rokiem 1989. Zaakcentował duże znaczenie rad pracowników i związków zawodowych w Niemczech, zachęcając do brania z nich przykładu.

Profesor Leszek Gilejko mówił - pomijam te wątki, które znalazły się w wywiadzie, jaki publikujemy w niniejszym numerze - że konieczne są wysiłki w celu odtworzenia ruchu na rzecz samorządności pracowniczej. Jego zdaniem, nie należy ulegać dyktatowi teoretyków liberalizmu, lecz tworzyć wielosektorową gospodarkę, gdzie własność państwowa i samorządowa czy spółdzielcza byłyby równoprawne z podmiotami prywatnymi. Osobna, ważna kwestia, to rady pracowników - mimo wadliwej ustawy o ich funkcjonowaniu, powinniśmy dążyć do zwiększenia ich roli i zakresu działań w przedsiębiorstwach prywatnych i publicznych. Profesor zaakcentował także kwestię przeobrażeń gospodarczych - rynek pracy podlega ewolucji, której elementem jest m.in. stały wzrost liczby pracowników dobrze wykształconych, co w pewnej mierze wymusi większy ich udział w partycypacji w zarządzaniu zakładem oraz humanizację pracy, gdyż nie będą oni zadowalali się zajęciami prostymi i odtwórczymi.

Bogusław Kaczmarek, obecny prezes SDSP, niegdyś pracownik Gdańskiej Stoczni Remontowej, zwrócił uwagę na trzy ważne aspekty ruchu na rzecz samorządności pracowniczej. Pierwszy to edukacyjny i samorozwojowy - na przykładzie swego dawnego zakładu pracy wskazał, że samorząd był kuźnią kadr. Z 24-osobowej rady pracowniczej znakomita większość jej członków „zrobiła karierę”, niekoniecznie finansową. Drugim aspektem było wspomaganie zarządzania zakładem pracy. Działalność samorządu uczyła szefostwo firm komunikacji, dialogu i współpracy z pracownikami, rozwiązywania konfliktów oraz czerpania doświadczeń dla dobra całego zakładu. Tych umiejętności jest pozbawiona znaczna część dzisiejszej kadry kierowniczej, co skutkuje niejednokrotnie fatalną atmosferą w przedsiębiorstwach, a w efekcie także ich gorszymi wynikami ekonomicznymi. Trzeci pozytywny aspekt dorobku tego środowiska to ferment ideowy, związany z dyskutowaniem i promowaniem wielu nieliberalnych pomysłów społeczno-gospodarczych, np. idei własności pracowniczej.

Tę część konferencji zakończyło wystąpienie prof. Pawła Ruszkowskiego. Jego zdaniem, ważną cechą i zaletą działań SDSP było zakwestionowanie i podważenie liberalnego modelu transformacji ustrojowej. Walka z liberalnymi decydentami i teoretykami została przegrana, jednak prezentowane wartości środowiska samorządowego wciąż zachowują sens. Za wybór modelu liberalnego społeczeństwo zapłaciło ogromną cenę. Zdaniem profesora, należy poszukiwać alternatywy wobec liberalizmu - punktem wyjścia i główną zasadą powinno być dobro wspólnoty. Idee samorządu pracowniczego należy osadzić w porządku wspólnotowym i zawiązać sojusz przeciwko liberałom ze środowiskami opozycyjnymi wobec nich - zarówno z konserwatystami, jak i z socjaldemokracją.

Po krótkiej przerwie, wypełnionej ożywionymi rozmowami w kuluarach, drugą część konferencji rozpoczęło wystąpienie działacza SDSP, Jana Kality. Jego zdaniem, mamy do czynienia z kryzysem związków zawodowych i rosnącym brakiem zaufania do nich ze strony pracowników. Niestety, związki zawodowe miały silny wpływ na przyjętą ustawę o radach pracowników, torpedując wiele jej sensownych zapisów i ograniczając rolę rad. W wielu przedsiębiorstwach związkowcy zdominowali też rady. Zwrócił też uwagę na to, że w Polsce wielu komentatorów ubolewa nad atrofią demokracji i jej przejawami, takimi jak niska frekwencja w wyborach, jednak nie zastanawiają się, jakie są przyczyny tego stanu rzeczy. Uważa on, że właśnie powszechny i faktycznie działający samorząd pracowniczy byłby znakomitą szkołą demokracji, aktywizując ludzi do udziału w procesach decyzyjnych. Jan Kalita wspomniał też, że SDSP skierowało skargę na obecny kształt ustawy o radach pracowników do Rzecznika Praw Obywatelskich, jednak w swej odpowiedzi Janusz Kochanowski stwierdził, iż nie znajduje podstaw do zajęcia się tym problemem.

Z kolei Ireneusz Jóźwiak, szef rady pracowników w FSO, wziął w obronę związki zawodowe i protestował przeciwko pochopnym uogólnieniom. Jako „związkowy” szef rady, stwierdził, że w jego zakładzie związek zawodowy jest reprezentatywny dla załogi, bowiem należy do niego przeważająca część pracowników. Zgodził się on natomiast z tym, że zapisy ustawy o radach pracowników zostały poddane silnemu lobbingowi ze strony związków, bowiem te obawiały się dalszego osłabienia własnej pozycji, co skutkowałoby jeszcze mniej skuteczną obroną praw pracowników. Podkreślił także niedoskonałość ustawy, brak przepisów wykonawczych, co skutkuje paraliżem wielu działań rad.

Podobnie wypowiadał się Ryszard Prątkowski z rady pracowników w olsztyńskim „Indykpolu”, również związkowiec. Wskazał on na niemal całkowity zanik komunikacji i przepływu informacji między zatrudnionymi, związkami i radami, a szefostwem firmy. W jego przedsiębiorstwie organizacje pracownicze nie mogą uzyskać od zarządu elementarnych informacji na temat sytuacji zakładu.

W imieniu „Obywatela” i Instytutu Spraw Obywatelskich głos zabrał Piotr Ciompa, wskazując na niedoskonałość ustawy o radach pracowników. Piotr poinformował zebranych, że nasze środowisko jako jedyny podmiot w kraju zdecydowało się zainteresować skandalicznymi zapisami ustawy gremia europejskie. Licząc na to, że Komisja Europejska zdyscyplinuje polskie władze w kwestii niewłaściwego wdrożenia zapisów stosownej dyrektywy unijnej, latem bieżącego roku skierowaliśmy tamże skargę. Sprawa jest rozpatrywana i wciąż czekamy na odpowiedź. Piotr mówił także o problemie pogodzenia roli samorządu pracowniczego z coraz bardziej negatywnymi tendencjami w globalnej gospodarce, gdzie nacisk na krótkoterminową efektywność obniża efektywność długoterminową, nie biorąc pod uwagę tych aspektów ekonomicznych, których człowiek nie potrafi ująć w bilansie przedsiębiorstwa (np. dysponowanie przez zakład pracy zaangażowanymi w funkcjonowanie firmy pracownikami; korzystanie z zasobów naturalnych). Wskazał też, że pracownicy reprezentowani przez radę powinni w pewnych okolicznościach (m.in. likwidacja lub połączenie spółek, upadłość lub postępowanie układowe) uzyskać podobny do wierzycieli status interesariuszy przedsiębiorstwa. Wymagałoby to poważnej korekty liberalnej logiki, którą kierował się Ustawodawca uchwalając wiele aktów prawnych, np. kodeks spółek handlowych, prawo upadłościowe i naprawcze itp. Przyznał, że uwzględniając nie tylko rodzimy „beton liberalny”, ale i standardy UE, jest to w obecnych realiach swoista utopia. Jednak bez wprowadzenia takich zmian niemożliwe będzie przywrócenie społecznej (i ekologicznej) równowagi, która jest najskuteczniejszą drogą do długofalowej efektywności ekonomicznej. Podkreślił także, iż nie powinniśmy ulegać szantażowi, jakim posługują się liberalni doktrynerzy, próbujący wmówić nam, że alternatywą dla nieskrępowanego rynku i liberalizmu jest stagnacja gospodarcza. Im silniejszy jest ich „nacisk”, tym mocniej powinniśmy akcentować kwestię praw pracowniczych oraz humanizacji pracy.

Dorota Bogucka, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Bankowej”, stwierdziła, że dotychczasowe doświadczenia z sektora bankowego wskazują, iż pracownicy lepiej wykonują swoje obowiązki i podejmują trafniejsze decyzje, gdy dysponują informacjami o kondycji i zadaniach firmy oraz są podmiotowo traktowani przez pracodawcę.

Prof. Ruszkowski tym razem zwrócił uwagę, że słuszne postulaty należy zakotwiczyć w realnej sile politycznej, gdyż w przeciwnym razie niczego nie osiągniemy.

Profesor Gilejko akcentował konieczność sojuszu różnych sił społeczno-politycznych, przychylnych idei samorządu pracowniczego. Poparł także pomysł interweniowania na szczeblu UE w kwestii realizacji w Polsce zapisów stosownej dyrektywy, a także zaapelował o zainteresowanie tym problemem rady ds. paktu społecznego, działającej z inicjatywy Prezydenta RP.

Jan Sidorowicz stwierdził, że dobry menedżer powinien współpracować z pracownikami, gdyż otrzymane informacje i wskazówki są na ogół bardzo przydatne w zarządzaniu firmą. Zwrócił też uwagę na liczne przypadki łamania praw pracowniczych w tych sektorach, które na ogół uchodzą uwadze środowisk zajmujących się takimi kwestiami, m.in. w dużych gazetach i firmach ubezpieczeniowych.

Mieczysław Groszek, podkreślając ponownie fiasko inicjatyw spod znaku spółek pracowniczych z okresu transformacji ustrojowej, wyraził przekonanie, że różnorakie formy współwłasności pracowniczej przeżyją swój renesans w bardziej nowoczesnej formie jako racjonalny element w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa.

Jerzy Koralewski, były działacz „Solidarności” i rady pracowniczej w Zakładach Automatyki Przemysłowej w Ostrowie Wlkp., a także współtwórca Federacji Samorządu Pracowniczego (utworzonej na 3 dni przed stanem wojennym i wkrótce zdelegalizowanej), podkreślał konieczność szybkich i wzmożonych działań na rzecz poprawienia wadliwej ustawy o radach pracowników, gdyż w przypadku jej okrzepnięcia wszelkie korekty będą znacznie trudniejsze.

Natomiast Stanisław Nowak, obecnie pracownik Lotos S.A. z Trójmiasta, dawniej działacz rady pracowniczej w Rafinerii Gdańskiej, przestrzegł przed upolitycznianiem rad pracowników, gdyż nie wyjdzie to im na dobre. Zaapelował też, by kolejne spotkania w znacznie większym stopniu uwzględniały samych najbardziej zainteresowanych, tj. działaczy obecnych rad pracowników.

Po zakończeniu drugiej części konferencji i obiedzie, miało miejsce mniej formalne i toczone w luźnej atmosferze spotkanie robocze SDSP. Działacze Stowarzyszenia zadeklarowali, że za jakiś czas ukaże się publikacja z pełnym zapisem dyskusji z konferencji.

Całość była bardzo udana i inspirująca, pokazując, że mimo oczywistej różnicy zdań w wielu kwestiach, istnieje w Polsce środowisko, dla którego ideały samorządności pracowniczej wciąż są żywe. Na choć skromną skalę udało się także przypomnieć, iż ćwierć wieku temu miało miejsce ważne wydarzenie, które nie tylko nie powinno zostać zapomniane, ale wręcz zasługuje na odświeżenie, gdyż problem braku samorządu pracowniczego jest równie dotkliwy jak ongiś. Miejmy nadzieję, że warszawska konferencja zaowocuje nie tylko wspominkami, lecz także przyczyni się do renesansu działań na rzecz upodmiotowienia pracowników najemnych w Polsce.

Remigiusz Okraska

Tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Obywatel” nr 6(32)/2006. www.obywatel.org.pl