Logo Centrum Wspierania Rad Pracowników

Polski "kapitalizm z ludzką twarzą"

Uwaga! To jest archiwalna aktualność przeniesiona ze starej strony – mogą występować techniczne problemy w sposobie wyświetlania treści

­W "Krytyce politycznej" ukazał się wywiad z bezprawnie zwolnionym Przewodniczącym Rady Pracowników i Związków Zawodowych Jackiem Kotula.

Jan Smoleński: Został pan niedawno zwolniony z pracy. Dyrekcja pańskiego zakładu twierdzi, że złamał pan przepisy, w Internecie pojawiły się informacje o represjach wobec związkowca. Jak wyglądało pana zwolnienie?

Jacek Kotula, były szef „Solidarności” w Alimie Gerber SA w Rzeszowie: 22 września, w poniedziałek nie wpuszczono mnie do zakładu pracy. Dano mi wypowiedzenie gdzie było napisane, że rozwiązano umowę o pracę z winy pracownika z datą 11 września. To jakaś bzdura, wtedy leżałem w szpitalu na kardiologii. Potem mówili mi, że mnie zwolnili 16 września. Ale wtedy wylatywałem do Bułgarii na szkolenie organizowane przez europejską centralę związków zawodowych, na które wcześniej już otrzymałem zgodę. Na lotnisku próbowali mnie złapać. Zauważyli mnie, gdy miałem odprawę. Krzyknęli tylko „Jacek, Jacek”. Nic od nich do ręki nie otrzymałem. Potem stwierdzili, że mnie skutecznie o zwolnieniu poinformowali.

O co dokładnie oskarża pana pracodawca?

Twierdzą, że działałem na szkodę firmy, a działanie to, cytuję: „polegało na namawianiu plantatora na negocjowaniu jak najwyższych cen owoców i warzyw za sezon 2008 i niegodzenie się przez niego na ceny proponowane przez Alima Gerber”.

Chodzi o rozmowę z jednym z plantatorów sprzedających owoce do Alimy, którą odbyłem w czerwcu. Przeczytałem wtedy, że ceny za ich produkty są tak niskie, że nie pokrywają nawet kosztów hodowli. W rozmowie powiedziałem mu, że Alima sprowadza jabłka z Włoch. Sam mieszkam pod Rzeszowem i wkurza mnie to, że ludzie pracują i nie mogą z tego wyżyć.

We wrześniu natomiast dowiedziałem się, że namawiałem plantatora do negocjowania jak najwyższych cen. Ja nawet nie wiem jakie są ceny, nie biorę udziału w negocjacjach, ja w firmie się tym nie zajmowałem. Mnie wkurzyła sama sytuacja, że sprowadza się jabłka z zagranicy zamiast od producentów spod Rzeszowa. To z pewnością nie jest tańsze.

Może są gorsze?

Przecież nie było żadnych skarg na polskie jabłka. Dyrekcja firmy przy każdej okazji podkreśla, że polskie jabłka są najlepsze.

Czy mimo wszystko ta rozmowa nie była nielojalnością wobec firmy?

Nie! To była prywatna rozmowa, koleżeńska. Ten zarzut to tylko pretekst do zwolnienia. Oni od jakiegoś czasu próbowali mnie podejść. Ale ja nie piję, nie kradnę, nie robię żadnych machlojek. Poza tym, firma to nie tylko właściciel, to również pracownicy. A plantatorzy otrzymali 20% akcji, tyle samo procent co pracownicy.

Pół roku temu wygrałem w sądzie sprawę związaną z przyznaniem mi i inspektorowi BHP nagan. Dyrekcja twierdziła, że bezprawnie weszliśmy na halę produkcyjną podczas nocnej zmiany. Sąd pracy cofnął tę naganę. Teraz też czuję się niewinny, niczego złego nie zrobiłem!

A skąd pracodawca dowiedział się o tej rozmowie?

Nie wiem, może ten plantator powiedział coś podczas negocjacji i pociągnięto go za język?

Pracodawca nie miał prawa pana zwolnić?

Jestem przewodniczącym rady pracowników i zakładowej „Solidarności”. Mnie nie mogą zwolnić bez zgody rady pracowników i bez zgody związku zawodowego. Zgody takiej nie było.. Poza tym dyscyplinarkę można wręczyć do 30 dni od popełnienia czynu. Ja wypowiedzenie dostałem do ręki 22 września a rozmowa miała miejsce 20 sierpnia.

Jednak dyrekcja idzie w zaparte i twierdzi, że zostałem skutecznie poinformowany na lotnisku. Jak tak można? Potem rok, czy dwa lata będę się ciągał po sądach, bez środków do życia. Ja się nie poddam, będę walczył. Ale zanim sąd wszystko rozstrzygnie, stanowisko może zostać zlikwidowane, a wtedy nie będę miał gdzie wracać.

Wie pan, ile jest podobnych przypadków?

Z tego co wiem, kilkanaście osób próbuje się właśnie w podobny sposób wyciąć. Nie tylko z „Solidarności”, również z innych związków właśnie za działalność na rzecz pracowników. Tak wygląda ten „kapitalizm z ludzką twarzą” w Polsce.

Dyrekcja ma za co pana nie lubić?

Powiem tak: niedawno poszła skarga do ONZ na dyskryminację w płacach. Pracownicy Alimy dostają około 50 proc. mniej niż pracownicy Winiary Kalisz, której właścicielem również jest Nestle. To przecież niezgodne z Code of Conduct. Napisaliśmy też pismo z żądaniem podwyżek 500 złotych dla każdego pracownika, bo u nas osoba pracująca na hali zarabia jakieś 1,2 tys. na rękę. Za to się nie da wyżyć. Chcieliśmy negocjować, ale do rozmów nie doszło nie z naszej winy. Chcieliśmy zawrzeć porozumienie ws. walki ze stresem w Alimie Gerber, bo były przypadki nerwic wywołanych stresem w pracy. To miała być pierwsza taka inicjatywa w Polsce. Napisałem projekt na osiem stron. Po miesiącu otrzymałem odpowiedź, że dyrekcja nie jest tym zainteresowana, bo nie ma podstaw prawnych, by coś takiego wprowadzić, choć koncern Nestle podpisał porozumienie ramowe z europejskimi związkami o walce ze stresem. Jakiś czas temu złożyliśmy też jako rada pracowników pozew przeciwko dyrekcji za nieudzielanie nam informacji o stanie firmy. Sprawa jest jeszcze w sądzie.

Jesteśmy aktywnym związkiem. Ludzie widzą, że walczymy. Od początku roku ilość członków „Solidarności” w Alimie zwiększyła się o połowę!

Otrzymał pan jakieś wsparcie?

Dwie trzecie pracowników „Alimy” podpisało się pod protestem przeciwko zwolnieniu mnie. Otrzymuję głosy wsparcia od różnych związków, między innymi „Inicjatywy Pracowniczej”, listy pisały rady pracowników. Wstawiły się za mną związki europejska centrala związków zawodowych przemysłu spożywczego. Jej przedstawiciele napisali list do prezesa Nestle, obecnego właściciela Alimy.

Na kogo spadła odpowiedzialność finansowa za rodzinę po pańskim zwolnieniu?

Na moją żonę. Jest pielęgniarką i zarabia 1,8 tys. złotych na rękę. Tysiąc złotych schodzi nam na same rachunki. A mamy czwórkę dzieci w wieku szkolnym. Odchorowuję teraz tę całą sytuację, nie śpię po nocach, dostałem nadciśnienia, serce mi wali cały czas. Nie myślałem, że są w Polsce firmy, które są zdolne do takiego draństwa, jakiego dopuszczono się na mnie.

Źródło: Krytyka Polityczna

Autor: Jan Smoleński