Logo Centrum Wspierania Rad Pracowników

Rady na starcie

Uwaga! To jest archiwalna aktualność przeniesiona ze starej strony – mogą występować techniczne problemy w sposobie wyświetlania treści

W przedsiębiorstwach trwa zakładanie rad pracowniczych. Powstają pierwsze doświadczenia ze stosowaniem tego nowego w Polsce instrumentu dialogu społecznego. W jednych firmach dochodzi do powstania rad, w innych związkowcy i pracodawcy umawiają się, że będą prowadzili dialog w dotychczasowym dwustronnym układzie.

Choć jeszcze niedawno niektórzy mówili, że rady pracownicze to pomysł z piekła rodem, to jednak powstają. Przesądza o tym Ustawa o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji obowiązująca od 26 maja 2006 r., która wdraża do polskiego systemu prawnego unijną dyrektywę 2002/14/WE w tej sprawie.

- Partycypacja w formie informacji i konsultacji to uznany sposób dialogu społecznego na poziomie firm w Unii Europejskiej, o czym mówi nie tylko ta dyrektywa, ale wiele innych. Jest to już pewien standard cywilizacyjny i trzeba zachęcać pracowników do wykorzystywania go – uważa prof. Jerzy Wratny, autorytet w dziedzinie prawa pracy i dialogu społecznego.

Ustawa nakazuje tworzenie rad pracowników w firmach zatrudniających ponad 50 osób. Do 23 marca 2008 r. wymóg ten będzie dotyczył tylko tych firm, które zatrudniają powyżej 100 osób. Rady mają liczyć od 3 do 7 osób, a powołują je reprezentatywne organizacje związkowe lub tam, gdzie ich nie ma, sami pracownicy. Pracodawca jest zobowiązany do przekazywania radzie informacji o sytuacji ekonomicznej firmy oraz o kwestiach wymagających konsultacji, a dotyczących:

  • stanu, struktury i przewidywanych zmian zatrudnienia oraz działań mających na celu utrzymanie poziomu zatrudnienia,
  • działań, które mogą powodować istotne zmiany w organizacji pracy lub podstawach zatrudnienia.

Istnieją jednak możliwości, które pozwalają firmom uniknąć konieczności tworzenia rad. Aby z nich skorzystać zarząd firmy musiał podpisać stosowne porozumienie z przedstawicielstwem pracowników (związkiem lub osobami reprezentującymi zatrudnionych) datowane jeszcze przed wejściem w życie ustawy, czyli do 24 maja br. W porozumieniu konieczne było zobowiązanie się do stosowania mechanizmów informacji i konsultacji na warunkach nie mniej korzystnych od standardów zapisanych w ustawie (art. 24 ustawy). Firmy, które zawarły porozumienie, musiały poinformować o tym ministra pracy. W rejestrze resortu jest prawie cztery tysiące takich firm.

Tworzenie rad rozpoczęło się na przełomie czerwca i lipca 2006 r. Pojawiły się już pierwsze sporne kwestie i zaczątki konfliktów, a cały proces nabiera rozpędu. Do połowy września powstało ponad 1000 rad pracowników, jednak masowy wysyp dopiero przed nami. Firm zobowiązanych do powołania rad jest kilkadziesiąt tysięcy (np. zatrudniających od 50 do 249 osób jest ponad 28 tysięcy).


Porozumienie, czyli mniejsze „zło”. Dlaczego w tak dużej liczbie firm pracodawcy i pracownicy zdecydowali się na porozumienie, a nie na rady? Można postawić pytanie: Co im to daje, skoro zakres informacji i konsultacji powinien być w obu wypadkach taki sam? Niektórzy złośliwi mówią, że daje im to pewność, że wszystko zostanie po staremu. Porozumienia „oswajają” niejako tę nową instytucję dialogu w firmach, wpisując ją w już istniejące procedury przekazywania informacji i zasięgania opinii. W wielu firmach były one wypracowywane latami, a opierają się na pozycji związków zawodowych.

Górnicy: nadzieja i konflikt. W kopalni Bełchatów powstanie rady pracowników stało się problemem nr 1 dla załogi. – Tworzymy listę tematów, które powinny być przedmiotem stałych konsultacji z zarządem. Na razie jesteśmy w fazie organizacyjnej – mówi Zdzisław Wach, nowo wybrany przewodniczący 6-osobowej rady. Członków rady desygnowały trzy reprezentatywne organizacje związkowe: Związek Zawodowy Górników Węgla Brunatnego, Związek Zawodowy Pracowników Ruchu Ciągłego i Wolny Związek Zawodowy „Sierpień 80”. Zdecydowali się na radę, choć były wątpliwości, gdyż, ich zdaniem, reprezentatywne związki powinny i bez rady dostawać wszystkie dokumenty dotyczące sytuacji ekonomiczno-finansowej firmy. – Związki mają ograniczony dostęp do informacji gospodarczych, rada ma dosyć szeroki - uważa Z. Wach. - Treść zaproponowanego przez nas porozumienia precyzuje szczegółowo, jakie dokumenty i jakie problemy zarząd powinien z nami konsultować. Związkowcy zastanawiają się, czy nowy prezes zarządu kopalni Jacek Kaczorowski zgodzi się na te propozycje. Nadzieja w tym, że nie jest to prezes przywieziony w teczce. Na różnych stanowiskach przepracował w kopalni dwadzieścia parę lat. Jak to ujmuje Wach: - na razie nie rokuje źle.

Natomiast problem wystąpił w Kompanii Węglowej. Tam siedmioosobowa rada tuż po ukonstytuowaniu się i podpisaniu porozumienia z zarządem o współpracy, trybie oraz zakresie przekazywania informacji i konsultowania stwierdziła, że podjął on ważne decyzje bez konsultacji, m.in. uchwałę o zmianie struktury organizacyjnej oraz powołaniu nowych stanowisk i osób, których dotąd nie było w schemacie organizacyjnym. O jednej z uchwał poinformowano radę, po jej podjęciu, a o innych - nie. Zarząd postanowił m.in. o tym, że zostaną zlikwidowane stanowiska dyrektorów kopalń i zastępców ds. ekonomicznych, natomiast mają powstać centra wydobywcze, w których znajdzie się po kilka kopalń.

Pracownicy uznali, że takie zmiany to cała rewolucja. - Są to sprawy związane z zarządzaniem i strukturą zakładu, a z ustawy jednoznacznie wynika, że zarząd powinien to z nami skonsultować - mówi Jarosław Grzesik, szef rady. W konsekwencji rada wystosowała odpowiednie pismo, w którym żąda uchylenia uchwał do czasu przeprowadzenia normalnej, obowiązującej procedury konsultacji wynikającej z ustawy i porozumienia. O zaistniałym fakcie zawiadomiono ministra gospodarki, głównego i okręgowego inspektora pracy. Informację o tym co się stało rada przekazała do całej struktury związkowej. Zamierza też, już w normalnym trybie, konsultować się z organizacjami związkowymi we wszystkich kilkunastu kopalniach należących do Kompanii.

W ustawie za łamanie prawa do informacji i konsultacji przewidziano sankcje prawne, włącznie z pozbawieniem wolności. Ale kto i jak ma szefów Kompanii ukarać: właściciel, Państwowa Inspekcja Pracy czy ktoś jeszcze inny? – Trzeba kwestię odpowiedzialności dopracować – podkreśla przewodniczący.


 

FSO: krajobraz po bitwie. Pół wieku temu, w FSO na Żeraniu w Warszawie rodził się pamiętny polski Październik, a na jego fali wykrystalizowała się idea samorządu pracowniczego i ruch rad robotniczych. To tam powołano pierwszą radę. Samorządowy potencjał szybko jednak zduszono wtłaczając go w biurokratyczno-partyjne ramy. W zmienionej formie odrodził się w latach 80., a teraz po pięćdziesięciu latach od tej pierwszej, historycznej rady, 14 czerwca tego roku cztery reprezentatywne związki powołały siedmioosobową radę pracowników. Przewodniczącym został Marek Dyżakowski, od czterech kadencji lider zakładowego i okręgowego Związku Inżynierów i Techników, a także wiceprzewodniczący Forum Związków Zawodowych na Mazowszu i członek WKDS z ramienia Forum. - Rady pracowników to coś nowego. Nie chcieliśmy, aby u nas była to instytucja tworzona przez mniej doświadczonych. Dlatego zdecydowaliśmy, że na początek wejdą do rady autorytety związkowe, liderzy poszczególnych organizacji – tłumaczy. W FSO do związków należy ponad 70 proc. zatrudnionych z 2200 osób załogi.

Właścicielem FSO jest firma Ukravto, spółka zarządzająca finansami ukraińskiego AwtoZazu, który z kolei zarządza FSO, a jest powiązany z dawnym właścicielem. Układ właścicielski jest mocno skomplikowany, a przyszłość FSO, mimo optymistycznych sygnałów, wciąż nie do końca pewna.

Rada trzyma więc rękę na pulsie. Swoją działalność zaczęła od wystąpienia do unijnego komisarza ds. konkurencji Neelie Kroes w sprawie pozytywnego zaopiniowania wniosku dotyczącego pomocy publicznej dla FSO. Odpowiedź jest dość wymijająca, ale rada nie składa broni. Równocześnie zabiega o podpisanie porozumienia o współpracy z zarządem firmy. Rada ma zastrzeżenia do niektórych posunięć zarządu. Nie została bowiem poinformowana o decyzji przekazania majątku do nowo utworzonej spółki. - Ale zażądaliśmy opinii prawnej z zewnątrz i sprawa jest otwarta – mówi M. Dyżakowski.

Początki są trudne, niemniej przewodniczący uważa, że dobrze, iż powstała rada, a nie porozumienie. – Nie chcieliśmy mieszać działalności związkowej z samorządową, naszym zdaniem, lepiej, że zdecydowaliśmy się na osobną instytucję: rada będzie się zajmować konkretnymi gospodarczymi sprawami firmy, a w naszej sytuacji to konieczne. Nie umniejsza to roli związków, a przeciwnie – poszerza ich możliwości i wiedzę. Przewodniczący rady przypomina, że doświadczenia krajów UE dowodzą, iż tam, gdzie są rady, łatwiej – wbrew pozorom – zarządzać firmą i podejmować strategiczne decyzje. Załoga wie o co chodzi. Jego zdaniem, w gospodarce rynkowej pracownik nie może być traktowany wyłącznie przedmiotowo, jak trybik w maszynie, bez prawa do poinformowania i wyrażania opinii.


W Zakładach Farmaceutycznych Polfa – Łódź SA (spółka pracownicza) Krzysztof T. Borkowski, prezes zarządu, zaznacza, że nie jest przeciwnikiem rad, ale uważa, iż nie ma sensu tworzenie ich na siłę, bo są związki i od lat wypracowywane formy komunikowania. Byłoby to stwarzanie niepotrzebnej konkurencji, a także generowanie dodatkowych kosztów. - Dla mnie rada w normalnie funkcjonującej firmie, z przyzwoicie działającymi związkami to drugi twór, trochę sztuczny, nienaturalny, bo podlegający innym prawom.

W Polfie stosunki: związki – zarząd obie strony oceniają jako prawie modelowe, a system informacji i konsultacji działa sprawnie. – Każdemu życzyłbym (odpukać!) takiej współpracy, wręcz kooperacji. Wspólnie więc doszliśmy do wniosku, że w naszej sytuacji lepsze będzie bezterminowe porozumienie między zarządem a szefami obu związków.

W porozumieniu zawartym w Polfie potwierdzono, że warunki i zakres informowania i konsultacji pozostaną nie gorsze, niż wymaga tego ustawa. Odpowiednią informację, w odpowiednim czasie wysłano do ministerstwa pracy i polityki społecznej. Pisząc powyższe słowa, zastanawiam się, czy aby nie są to tylko pozory. Czasami bywa bowiem tak, że niby „wszystko gra”, a podskórnie toczy się konflikt, ludzie są zastraszeni. Sądzę jednak, że tutaj tego nie ma. Branża farmaceutyczna ma silne związki zawodowe, duże uzwiązkowienie, działacze związkowi - także z łódzkiej Polfy - przechodzą szkolenia ekonomiczne, prawne, a działanie reguł gospodarki rynkowej obserwują w swojej spółce na co dzień. Wiedzą, że sytuacja firmy „przekłada się” na zarobki i dywidendę, jak za dużo pójdzie na wypłaty, to zabraknie na inwestycje i konkurencja ich zniszczy.

  • Gdybym chciał związkowców wprowadzić w błąd czy zastraszyć, to nie daliby się - mówi prezes. Ale nie leży to ani w jego charakterze, ani w stylu zarządzania, jest człowiekiem dialogu, był w młodych latach, jak mówi, związkowcem, a obecnie zasiada w Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego w Łodzi.

Większość spraw będących przedmiotem informacji i konsultacji to sprawy rutynowe: sytuacja firmy, poziom płac, przewidywana dywidenda, inwestycje, zmiany na rynku farmaceutyków, sytuacja podatkowa itp. Dla omówienia tych kwestii spotyka się dwuosobowy zarząd i dwuosobowa strona związkowa i po godzinie połowa załogi już wie, o czym mówiono. Przekaz jest błyskawiczny. Natomiast forum konsultacji powiększa się, jeśli jednak chodzi o coś poważniejszego i nowego. Wówczas w spotkaniu uczestniczą, oprócz liderów związkowych, całe zarządy, kierownicy poszczególnych komórek. W sumie kilkanaście osób.

Niekiedy zarząd ma dylemat: powiedzieć czy nie i jak powiedzieć. W zeszłym roku np. pogorszyła się sytuacja ekonomiczna firmy. – Zastanawiałem się, jak sprawę przekazać, żeby nie siać paniki, a zarazem nie przedstawić sytuacji niefrasobliwie. Jest też problem inwestora. - Co jakiś czas pojawia się kandydat, bo firma jest atrakcyjna, a z drugiej strony pracownicy zainwestowali kiedyś kolosalne pieniądze w firmę. Ma więc duży potencjał. O każdym poważniejszym kandydacie informujemy. Bo wystarczy, że czarna wołga stanie pod firmą, a już może pójść plotka, że ktoś z workiem pieniędzy przyjechał kupić Polfę.

Również w firmie Ariadna SA – Fabryka Nici od dawna istnieje zwyczaj konsultacji zarządu z załogą. Ma to formę comiesięcznych spotkań całej średniej kadry kierowniczej z dyrekcją, w których zawsze uczestniczyli związkowcy. – Wprowadziłam taki zwyczaj wiele lat temu i to się sprawdza. Powstała więź między uczestnikami spotkań, między „górą” a „dołem” – mówi Krystyna Dalke, wiceprezes zarządu. Dodaje, że z jej punktu widzenia ustawa o radach nie przyniosła niczego odkrywczego, ale była w pewnym sensie potwierdzeniem zasadności tego co robią w firmie od dawna. Krzysztof Suliński, lider związku branżowego, także uważa, że nie było sensu powoływać nowego ciała. – Do tej pory nie mieliśmy problemu z dostępem do informacji, przekazujemy je przez swoje struktury, konsultujemy ważniejsze sprawy. Rada dublowałaby to, co już robimy. Tym bardziej, że zapisaliśmy w porozumieniu: należy nam się nie mniej niż w ustawie. Jeśli mówimy: konsultacja – to obok zwolnień, najtrudniejsze są rozmowy płacowe. Nie pamiętam jednak, żeby na początku ze strony związkowej było zdecydowane „nie”. Zawsze jest: no, tak, ale… I ze strony dyrekcji też jest: no, dobrze, ale… Te dwa „ale” się zderzają i znajdujemy jakieś pośrednie rozwiązanie. Nigdy nie było drastycznych sytuacji, jak np. spór zbiorowy, jakoś się dogadujemy. Trafiliśmy na ludzi, którzy chcą się porozumieć – komentuje Suliński.

W firmie oba związki współdziałają, siedzą „przez ścianę” i na spotkanie z zarządem idą razem, z wcześniej dogadanym wspólnym stanowiskiem. Razem zabiegają o jakieś potrzebne dane, czy informacje itp. – Ale jak ważna sprawa, idziemy z zarządami związków, u mnie cztery osoby, a u pana Krzysia 5 osób – mówi Mariola Świder, przewodnicząca „Solidarności”.


„Kolebka” mówi jednym głosem. Podobny, dobry klimat panuje w Stoczni Gdańskiej SA. Nowy prezes solidarnościowej „Kolebki” Andrzej Jaworski informuje, że stocznia wybrała podpisanie porozumienia, a nie radę. – U nas - przekonuje - jest chyba najlepiej funkcjonująca współpraca pomiędzy zarządem a pracownikami, w tym organizacjami związkowymi. Tym się szczycimy. I dodaje: - Mamy wypracowaną procedurę informacji i konsultacji, a co najważniejsze, wszystkie strony chcą tego samego. Prezes nie bez racji zauważa, że jeżeli jest wspólny kierunek i myślenie o przyszłości firmy, to nawet jak pojawią się różnice we wzajemnych kontaktach, idzie się naprzód.

Wiceszef zakładowej „S” Karol Guzikiewicz uważa, że współpraca z prezesem układa się dobrze. – Jaworski mówi tym samym językiem co „S”, mimo, że nie jest członkiem związku.

Lider związku branżowego, Waldemar Wilanowski, też jest zadowolony ze współpracy. - Relacje są bardzo dobre, nie mam na przykład problemu, żeby się do niego dostać. Jak mam jakąś ważną sprawę, jeden telefon i – rozmawiamy.

W Stoczni porozumienie nie jest tylko formalnym wypełnieniem unijnej dyrektywy. W obecnej, złożonej sytuacji zakładu może okazać się niezastąpionym narzędziem w decydowaniu o jej losach – przy udziale załogi.

W Elektrowni „Bełchatów” związki zawodowe także opowiedziały się za porozumieniem. – Dzięki ustawie i porozumieniu zyskujemy uprawnienia, takie jak rada, osiągnąć można tyle samo – uznali związkowcy. – U nas to ciało zdecydowanie dublowałoby się – przekonuje Kazimierz Siudy, lider „Solidarności”. W praktyce zawarcie porozumienia niczego nie zmieniło. Wcześniej procedura informowania i konsultowania była podobna bądź ta sama. - Jak coś ważnego się dzieje, dostajemy na piśmie, że jest temat taki i taki, a termin spotkania wtedy i wtedy. Nie ma stałych spotkań, bo po co? Podobną opinię wyraża Jerzy Szokalski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego: - Nie mamy zastrzeżeń co do przepływu informacji od zarządu, spotykamy się jak potrzeba na bieżąco.

Jednak ostatnio mają o czym „gadać”, tyle że odbywa się to na szczeblu wyższym niż zakładowe porozumienie. Otóż Elektrownia należy do Grupy BOT (Bełchatów – Opole – Turów) powstałej dwa lata temu i grupującej w sumie pięć spółek. Na poziomie całej grupy istnieje Społeczna Rada Konsultacyjna, która składa się z 24 osób, liderów związków z poszczególnych spółek Grupy. Rada zbiera się co najmniej dwa razy w roku, ale ostatnio niemal co miesiąc. Związki obawiają się bowiem planowanych przez zarząd przekształceń. Posiedzenie z 21 sierpnia 2006 r. dotyczyło, jak to ujmuje K. Siudy, zanegowania procesu wydzielenia z BOT spółek – córek (spółek parterowych). – Domagamy się zaprzestania nawet pracy nad tym tematem – mówi związkowiec. Chodzi o wszystkie jednostki BOT. Związkowcy mówią „nie”, ponieważ boją się utraty miejsc pracy: dzisiaj się wydzieli spółki, a jutro można je sprzedać.

W odpowiedzi na zbiorowy protest, zarząd BOT wyjaśnił w specjalnym piśmie, że prace analityczne nie są jeszcze decyzją i zaprosił związkowców do współpracy nad tym tematem, np. wydzielenia z elektrowni spółki remontowej czy urządzeń automatyki. K. Siudy uważa jednak, że elektrownia jest już w dużym stopniu zrestrukturyzowana, zatrudnienie w ostatnich latach spadło z ok. 6 tys. do 4300 osób. Zdaniem związkowców, cała ta operacja to sztuka dla sztuki. Na razie jednak nie stawiają sprawy na ostrzu noża i nie nagłaśniają. – Jesteśmy w fazie wczesnego etapu konfliktu. Negocjacje z zarządem trwają, sprawa nie jest jasna, nie wiadomo jak to ująć i podać, nie ma co na razie rozpowiadać – mówił w końcu sierpnia J. Szokalski. Związkowcy są bardzo odpowiedzialni, a włączenie ich – dzięki porozumieniu – w proces informacji i konsultacji, tylko tę odpowiedzialność zwiększa.

Do Trybunału. Z wielu opinii i pierwszych praktycznych doświadczeń wynika, że nie brak w ustawie mankamentów. Jednak dzięki niej kwestia partycypacji, pomijana przez cały okres transformacji, odżyła na nowo, a te rady, które już powstały, choć wybrane przez związki, wcale nie muszą być fasadowe. - Wprawdzie ich kompetencje częściowo nakładają się na to, co już przysługuje związkom, ale związki nie mają aż takich uprawnień, jakie zgodnie z dyrektywą i ustawą powinny przysługiwać radom – uważa prof. Wratny. Jego zdaniem, rady mają generalne kompetencje w zakresie domagania się informacji o sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstwa. Takie uprawnienia przysługują związkom tylko wyrywkowo, w konkretnych sytuacjach.

Wypowiedzi naszych rozmówców korespondują z opinią profesora. Jeśli zaś chodzi o najbardziej kontrowersyjną kwestię – kto ma reprezentować pracowników w kontaktach z pracodawcą w uzwiązkowionych zakładach i czy ustawa nie dyskryminuje niezrzeszonych pracowników, warto przytoczyć stanowisko Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej przesłane do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w związku z wystąpieniem do rzecznika w tej sprawie Stowarzyszenia Działaczy Samorządu Pracowniczego: „Przyjęty w ustawie sposób powoływania rad pracowników – zdaniem Ministerstwa – nie narusza art. 32 ust. 2 Konstytucji RP. Przyznanie prawa wyboru członków rady pracowników reprezentatywnym organizacjom związkowym nie jest przejawem dyskryminacji pracowników. Należy bowiem mieć na uwadze, że związki zawodowe reprezentują zbiorowe prawa i interesy wszystkich pracowników, niezależnie od ich przynależności związkowej. Prawo do wyboru rady pracowników przyznane zostało organizacjom reprezentatywnym, tj. organizacjom posiadającym faktyczne poparcie pracowników wyrażające się w liczbie zrzeszonych członków oraz zaplecze finansowo-eksperckie umożliwiające efektywne działanie wybranej rady pracowników. Członkiem rady pracowników, tak wybranym przez organizacje związkowe, jak i przez pracowników, może zostać każdy pracownik posiadający bierne prawo wyborcze, bez względu na to, czy jest członkiem organizacji związkowej”.

Tryb wyboru, kontroli i odwoływania rady pracowników zaskarżyła natomiast do Trybunału Konstytucyjnego Konfederacja Pracodawców Polskich. Jej zdaniem, Ustawa o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji dyskryminuje niezrzeszonych pracowników i stosuje pośredni przymus wstępowania do reprezentatywnej organizacji związkowej.

Irena Dryll
Tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Dialog. Pismo dialogu społecznego”, wydawanym przez Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” przy Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. Przedruk za zgodą redakcji. Autorka tekstu jest publicystką „Nowego Życia Gospodarczego”, specjalizująca się w problematyce dialogu społecznego. Więcej o piśmie „Dialog”: http://www.cpsdialog.pl/tabs/index/7